Chyba dwa lub trzy lata temu, a może i więcej, gdy trafiłam na stronę ANABEL , to zakochałam się w trójkątnych wzorach 3D.
Postanowiłam zrobić sobie naszyjniczek wg wzoru Anabel, ale po zrobieniu trójkąta - a zrobiłam go trochę za luźno i na dodatek w brązach, czyli w kolorach za którymi nie przepadam - przerwałam swoją pracę i wrzuciłam wraz z paczkami koralików Toho do szuflady. Leżały tam trójkąciki, leżały i leżały, czekały moje bidulki aż się nad nimi zlituję. A ja nic! A ja nie!
I dopiero w tym roku coś mnie nagle natchnęło. Obejrzałam całość. Oceniłam, że do d...py. Sprułam (no cóż, czasem tak bywa, hi, hi...) i uszyłam od nowa mocno naciągając nić.
A potem tak mnie ta praca wchłonęła, że opracowałam peyote ruloniki do przewodniego wzoru trójkąta, wsunęłam w ruloniki rzemyk, dorobiłam zapięcie i voila naszyjniczek gotowy.
A do naszyjnika dorobiłam cudne kolczyki indiańce.
Bardzo ciekawy komplet, taki trochę w stylu etno, co mi bardzo odpowiada :) Sama mam kilka prac wrzuconych w szufladę, ale jakoś jeszcze nie mam śmiałości się za nie zabrać. Ciągle absorbuje mnie coś nowego ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
OdpowiedzUsuńNie ma co czekać i trzymać w szufladzie. Trzeba działać :-)