Bardzo dawno mnie nie było na blogu Wiosną czyniłam przygotowania do wesela córki. Jednocześnie miałam mnóstwo pracy na działce, bo wiadomo, że trzeba było kopać, grabić, siać i sadzić. Wesele było zaplanowane na 4 czerwca 2016 r., cieszyłam się, że przede mną długi weekend z okazji Bożego Ciała, że to pozwoli mi dopiąć wszystko na ostatni guziczek. No i cóż? Hmm... tuż przed nim moją mamę potrącił samochód, gdy znajdowała się na pasach. Efekt do przewidzenia: połamane prawie wszystkie żebra i miednica. Pobyt w szpitalu na chirurgii. Dla mnie? Na nic czasu. Powiem szczerze, że nie wiedziałam, w co ręce włożyć.
Dobrze, że wcześniej uszyłam córce ten komplecik, bo w przeciwnym razie chyba by mnie udusiła. Zamówiła sobie grzebień, aplikację na suknię, naszyjnik, kolczyki i bransoletę. Uszyłam z białego sutaszu i czerwonych rivoli, koralików Toho oraz białych jadeitów.
Aplikacja na sukienkę:
Grzebień:
Naszyjnik:
W efekcie córka zrezygnowała z założenia naszyjnika i welonu (co mnie bardzo zdziwiło).
A tak prezentowała się na swoim ślubie (zdjęcia wykonane przez fotografa Agę Pomorską):